Gorlice: debata o oszustwach

Debata-Gorlice-02-12-2015-fot-04Oszuści podający się za wnuków czy siostrzeńców przeważnie dzwonią na telefon stacjonarny. Często wybierają przypadkowe numery z książki telefonicznej, sugerując się w szczególności imieniem właściciela telefonu, które może sugerować podeszły wiek. Nierzadko seniorzy nie są w stanie zidentyfikować głosu przez telefon – dźwięk jest zniekształcony, oszust może też dodatkowo prowokować zakłócenia na linii.

Fałszywi wnuczkowie wymyślają przeróżne historie, by naciągnąć seniorów. Mówią, że nadarzyła im się wyjątkowa okazja, mogą kupić samochód albo działkę za niewielkie pieniądze. Czasem opowiadają o dramatycznym zdarzeniu, np. wypadku samochodowym, który spowodowali. Pilnie potrzebują pieniędzy, by uniknąć problemów z prawem.

Niezależnie od zmyślonej historii dalszy scenariusz jest bardzo podobny. Zamiast rozmówcy w mieszkaniu seniora zjawia się ktoś w zastępstwie. Informuje, że wnuczek lub siostrzeniec z ważnego powodu nie zdołał pojawić się osobiście. Jeśli senior ma wątpliwości, czy przekazać pieniądze obcej osobie, „znajomy” wnuczka może do niego zadzwonić, by potwierdzić wersję zdarzeń.

W ostatnim czasie odnotowuje się coraz więcej przypadków podszywania się pod przedstawicieli różnych służb, budzących zaufanie i respekt osób starszych. Wizyty starszym ludziom składają m.in. fałszywi policjanci. Informują, że ktoś z rodziny popełnił przestępstwo (np. jechał samochodem pod wpływem alkoholu), i sugerują „polubowne” załatwienie sprawy, czyli przekazanie łapówki.

Seniorzy powinni też uważać na osoby podające się za przedstawicieli administracji budynków, gazowni, telekomunikacji. Oszust puka do drzwi i tłumaczy, że przyszedł sprawdzić sprzęt czy usunąć usterkę. Fałszywi przedstawiciele firm często działają we dwójkę – jedna osoba zagaduje seniora, odwracając jego uwagę, a druga udaje, że idzie np. wykonać przegląd techniczny instalacji. Zamiast tego przeszukuje mieszkanie i kradnie gotówkę lub biżuterię.

Jak uchronić się przed nieuczciwymi praktykami? Jak zweryfikować, czy osoba pukająca do drzwi jest rzeczywiście kimś, za kogo się podaje? Co powinno szczególnie wzbudzić czujność? Na te i inne pytania odpowiadali uczestnicy debaty, która odbyła się 2 grudnia 2015 r. w Gorlicach. W dyskusji udział wzięli:

  • Krzysztof Majcher – powiatowy rzecznik konsumentów,
  • Dorota Gorzkowicz – aplikant adwokacki,
  • Mariusz Karp – Komenda Powiatowa Policji w Gorlicach,
  • Gustaw Janas – Komenda Powiatowa Policji w Gorlicach.

Spotkanie poprowadził Krzysztof Tenerowicz, wiceprezes Fundacji Instytut Łukasiewicza.

Debata-Gorlice-02-12-2015-fot-01

Krzysztof Tenerowicz:

Z jakimi oszustwami wymierzonymi w osoby starsze spotykają się państwo najczęściej?

Krzysztof Majcher:

Na pewno należy wspomnieć o działaniach akwizytorów, którzy wykorzystują różne techniki manipulacyjne do tego, żeby zaprosić osoby starsze na rozmaite prezentacje, wycieczki czy spotkania, nawet w miejsca kultu religijnego. Niejednokrotnie wiążą się one z koniecznością nabycia produktów czy usług, dlatego trzeba zachować wyjątkową czujność w przypadku tego typu zaproszeń.

Nieuczciwi sprzedawcy podszywają się pod różnego rodzaju firmy i oferują zawarcie umów na rzekomo lepszych warunkach. Dotyczy to zwłaszcza firm z branży telekomunikacyjnej czy energetycznej. Należy bardzo roztropnie sprawdzać zapisy proponowanych umów, dokładnie weryfikować dane osoby, która reprezentuje dane przedsiębiorstwo. Niejednokrotnie jest tak, że sprzedawca wcale nie reprezentuje firmy, która aktualnie świadczy dla nas usługi.

Jeśli dojdzie do podpisania umowy, powinniśmy zadbać o otrzymanie jej kopii. Gdyby okazało się, że znajdziemy w niej jakieś niekorzystne zapisy, możemy odstąpić od umowy w terminie 14 dni od daty podpisania.

Krzysztof Tenerowicz:

Co należy zrobić, by odstąpić od takiej umowy?

Krzysztof Majcher:

Przede wszystkim bardzo ważne jest, by dochować terminu 14 dni. Wystarczy wysłanie na adres firmy, z którą zawarliśmy umowę, listu poleconego z oświadczeniem o odstąpieniu. Pismo nie musi mieć szczególnej formy. Wystarczy, że napiszemy: „Rezygnuję z zakupu produktu…” lub „Nie wyrażam zgody na świadczenie usługi…”. Nie trzeba podawać przyczyny.

Zdarza się jednak, że po otrzymaniu naszej rezygnacji pracownicy danej firmy dzwonią do nas i straszą karą za odstąpienie od umowy. To nieprawda – jeżeli dotrzymamy terminu 14 dni, rezygnacja nie może wiązać się z żadnymi kosztami.

Gorzej, jeżeli przekroczymy okres 2 tygodni. Wówczas w grę wchodzi jedynie rozwiązanie umowy, a to zwykle jest już obwarowane wysokimi kosztami. W naszym regionie pojawił się operator, u którego kara umowna sięga kwoty 1600 zł. Niedochowanie terminu 14 dni może więc skutkować koniecznością poniesienia takich właśnie kosztów, jeśli zechcemy rozwiązać umowę w trakcie jej trwania.

Co ważne, podpisanie umowy z firmą, która podszywa się np. pod naszego obecnego dostawcę energii elektrycznej, może doprowadzić do tego, że będziemy mieć zawarte dwie umowy. Nasz obecny dostawca również mógł zawrzeć w umowie klauzulę o karze umownej, co sprawi, że nie będziemy w stanie rozwiązać żadnej z umów bez poniesienia dodatkowych kosztów.

Dlatego jeszcze raz podkreślam: patrzmy, co podpisujemy. Nasz podpis ma wielkie znaczenie. Nie podpisujmy niczego pod wpływem chwili i nie ulegajmy namowom kuriera, któremu się spieszy i który wymaga od nas niezwłocznego podpisania przyniesionych dokumentów. Nawet jeśli tak się stanie, to zapoznajmy się z umową, zamiast chować ją do szuflady. Zdarza się, że konsumenci przypominają sobie o umowie po miesiącu czy dwóch, gdy dostają wysoki rachunek. I wtedy jest kłopot.


Jak pozbyć się natręta, który może być oszustem? Warto skorzystać z poniższych stwierdzeń:

  • „Zanim podpiszę umowę, zawsze konsultuję się z rodziną”.
  • „Nie podejmuję decyzji od razu, potrzebuję czasu do zastanowienia”.
  • „Nie potrzebuję żadnych dodatkowych usług”.
  • „Wszystkie sprawy związane z elektrownią/komunikacją załatwiam osobiście w biurze obsługi klienta”.
  • „Nie załatwiam spraw związanych z pieniędzmi przez telefon”.
  • „Nie przyjmuję niezapowiedzianych wizyt”
  • „Nie wpuszczam do domu obcych osób, jeśli nie uprzedzają mnie o wizycie”.
  • „Proszę mnie nie nachodzić”.
  • „Proszę mnie nie niepokoić”.
  • „Proszę mi nie przeszkadzać”.
  • „Nie mam czasu rozmawiać”.
  • „Nie będę rozmawiać. Jest u mnie syn/wnuk/siostrzeniec”.

Krzysztof Tenerowicz:

Czy nadal dochodzi do oszustw tzw. metodą na wnuczka?

Mariusz Karp:

W Gorlicach odnotowaliśmy kilkanaście prób dokonania oszustwa tą metodą, z czego kilka niestety doszło do skutku. W tym roku zdarzyły się dwa takie przypadki. Historie wymyślane przez oszustów bywają różne, np. podają się za wnuczka i twierdzą, że spowodowali wypadek pod wpływem alkoholu, ale za odpowiednią zapłatą, przekazaną prawnikowi czy lekarzowi, nie poniosą z tego powodu konsekwencji. Oczywiście pieniądze odbiera zawsze obca osoba, tak by senior nie zorientował się, że padł ofiarą oszustwa. Fałszywy wnuczek znajduje się rzekomo na komendzie lub w szpitalu. Dlatego po pieniądze zjawia się kolega czy koleżanka. To oczywiście tylko przykładowy scenariusz, bo bezczelność i fantazja oszustów nie mają granic.

Półtora miesiąca temu w Gorlicach ofiara przekazała oszustom kwotę 6000 zł. Ale zdarza się, że seniorzy oddają oszczędności całego życia. Kilka tygodni temu w mediach podano informację, że metodą „na wnuczka” udało się wyłudzić sumę 600 tys. zł od starszego pana z podwarszawskiej miejscowości. Apeluję więc o czujność i rozwagę.

Warto założyć konto czy lokatę w banku i tam trzymać oszczędności. Jeżeli senior jest w podeszłym wieku, to rozwiązaniem jest założenie wspólnego konta z synem czy córką. Można też zastrzec, że senior będzie mógł dokonać wypłaty pieniędzy tylko w wyjątkowych sytuacjach i przy spełnieniu odpowiednich warunków. W dzisiejszych czasach mamy naprawdę wiele możliwości dysponowania pieniędzmi i nie ma potrzeby, by trzymać je w dużych ilościach w domu. To grozi zresztą ich utratą w razie włamania do mieszkania, co zdarza się niestety również na naszym terenie.

Krzysztof Tenerowicz:

Czy na policję zgłaszają się również osoby, które nieopatrznie podpisały umowy proponowane przez nieuczciwych sprzedawców?

Mariusz Karp:

Tak, zgłaszają się takie osoby, ale często już po upływie 14-dniowego terminu na odstąpienie od umowy. Wynika to z tego, że ofiara otrzymuje rachunek dopiero po 30 dniach, i wtedy orientuje się, że podpisała niekorzystną dla siebie umowę. Pokrzywdzeni zwracają się do nas z pytaniem, co zrobić w takiej sytuacji. Możemy oczywiście sprawdzać, czy doszło do naruszenia prawa. Nie zmienia to jednak faktu, że umowa cywilnoprawna została zawarta, a klient własnoręcznym podpisem poświadczył, że zapoznał się z jej treścią. W istocie niewiele da się więc zdziałać. Można podjąć walkę w sądzie, ale sytuacja dowodowa ofiary jest niekorzystna.

Nachalnym sprzedawcom najlepiej odpowiedzieć: „Proszę pana, jutro będzie córka, zapraszam więc na konkretną godzinę”. To powinno pomóc. Jeżeli mamy do czynienia z uczciwą firmą, której zależy na zdobyciu nowego klienta, to zgodzi się na inny termin. Oszust zaś z pewnością będzie tego unikać, zacznie przekonywać, że promocyjna oferta jest dostępna tylko dzisiaj itd. Apeluję, by nie wierzyć w takie superokazje. Zresztą łatwo można sprawdzić ich prawdziwość w internecie, porównując cenę danego produktu czy usługi.

Krzysztof Tenerowicz:

Z jakimi jeszcze oszustwami możemy się zetknąć?

Mariusz Karp:

Warto wspomnieć o oszustwach „na policjanta”. Scenariusz w tego typu przypadkach często wygląda następująco: najpierw dzwoni osoba, która informuje nas o tym, że zdarzył się tragiczny wypadek, po czym się rozłącza. Za chwilę telefon dzwoni po raz drugi, a dzwoniący podaje się za policjanta, który, podobnie jak w przypadku metody „na wnuczka”, próbuje w jakiś sposób wyłudzić pieniądze.

Musimy jasno i otwarcie powiedzieć, że policja takich telefonów nie wykonuje. Nawet jeśli tak się zdarzy, to umundurowani policjanci i tak zaraz udają się osobiście pod wskazany adres, by poinformować o konkretnym zajściu. Można również potwierdzić wizytę policji, dzwoniąc albo na numer 997, albo na numer 112 i poprosić o przełączenie na numer najbliższej jednostki policji. Tam można dopytać, czy faktycznie policjanci mieli się udać pod nasz adres i jaki jest cel wizyty.

Krzysztof Tenerowicz:

Czy możemy poprosić policjantów o okazanie odznaki?

Mariusz Karp:

Oczywiście, każdy z nas ma prawo prosić o okazanie legitymacji służbowej. Policjant powinien mieć ją przy sobie, zwłaszcza w sytuacji, gdy jest nieumundurowany – wtedy zresztą ma obowiązek rozpocząć rozmowę od przedstawienia się i okazania legitymacji.

Krzysztof Tenerowicz:

Jak wygląda taka legitymacja?

Mariusz Karp:

Składa się ona z odznaki i numeru indentyfikacyjnego policjanta. Warto zapisać ten numer, by wiedzieć, kto dokładnie z nami się kontaktował. Odznaka, wydawana przez komendę wojewódzką, przypomina dowód osobisty – znajduje się na niej imię, nazwisko, zdjęcie, wspomniany numer indentyfikacyjny policjanta oraz, po prawej stronie pod godłem, data ważności legitymacji. Data ma znaczenie, bo może zdarzyć się, że ktoś przywłaszczy sobie legitymację zgubioną przez funkcjonariusza. Upływ daty ważności dokumentu może być więc sygnałem, że mamy do czynienia z oszustem.Debata-Gorlice-02-12-2015-fot-03

Wracając do kwestii oszustw: numer 997 jest bezpłatny i warto z niego korzystać. Zachęcam, by w razie najmniejszych wątpliwości dzwonić, zwięźle opisać niepokojącą nas sytuację, ewentualnie poprosić o osobisty kontakt policjanta czy dzielnicowego. Nie działajmy na własną rękę, bo oszuści mają różne techniki działania, mogą nas obserwować. Czasem podają się za przedstawicieli innych służb, np. opieki społecznej, by uzyskać od nas odpowiednie informacje lub upewnić się, czy nie skontaktowaliśmy się właśnie z organami ścigania.

Gustaw Janas:

Warto podkreślić, że policjanci nigdy nie żądają od obywateli pieniędzy. Mogą oczywiście nałożyć na kogoś np. karę grzywny, ale jej uregulowanie nie odbywa się bezpośrednio „do ręki”.

Jeszcze jedna uwaga: gdy wizytę składa nam obca osoba, nigdy nie spuszczajmy jej z oczu.

Krzysztof Tenerowicz:

Zwłaszcza że oszuści niekiedy chodzą we dwoje, prawda?

Gustaw Janas:

Tak, a nawet we troje. Miejmy ich cały czas w polu widzenia, nie wychodźmy do pokoju obok, żeby coś przynieść. Jeśli faktycznie musimy poszukać jakichś dokumentów, to należy poprosić taką osobę, by poszła z nami. Zdarza się, że oszuści żądają od nas odnalezienia dokumentów i gdy jesteśmy zajęci poszukiwaniami, dokonują kradzieży.


Pamiętaj o bezpieczeństwie!

  • Nigdy nie otwieraj drzwi, jeśli nie masz pewności, kto jest po drugiej stronie. Spójrz przez wizjer (judasz) lub zanim otworzysz drzwi, zabezpiecz je blokadą – łańcuchem. Jeżeli nie masz takich zabezpieczeń, poproś bliskich o ich zamontowanie.
  • Kiedy ktoś obcy prosi cię o otwarcie drzwi, zapytaj o cel wizyty. Jeśli osoba ta stwierdzi, że jest przedstawicielem policji/straży miejskiej/elektrowni/firmy telekomunikacyjnej, poproś, by okazała odpowiedni dokument. Obejrzyj go dokładnie.
  • Jeżeli coś wzbudzi twoje wątpliwości, nie otwieraj drzwi. Powiedz osobie podającej się za przedstawiciela danej firmy/instytucji, że wolisz umówić się na inny termin. Potem sprawdź, czy w danym miejscu rzeczywiście wiedzą o wizycie w twoim mieszkaniu.
  • Pamiętaj, że wszelkie wizyty związane ze sprawdzaniem instalacji i sprawami mieszkaniowymi są zapowiadane na tablicach ogłoszeń w bloku.
  • Staraj się nie przechowywać dużych sum pieniędzy w domu. Ukrywanie gotówki/biżuterii między ubraniami lub książkami czy pod materacem niestety nie jest skutecznym zabezpieczeniem. Lepsze będzie konto w banku.
  • Jeżeli ktoś w natarczywy sposób prosi o wpuszczenie do mieszkania, zadzwoń na policję, do sąsiada, bliskich.
  • Nigdy nie dawaj pieniędzy obcym osobom, nawet jeśli ktoś twierdzi, że jest znajomym twojego dziecka czy wnuka.
  • Unikaj wpuszczania do domu akwizytorów i przedstawicieli firm – będą cię nakłaniać do zakupu różnych produktów i usług albo podpisania umowy.
  • Trzymaj obok telefonu listę numerów do twoich najbliższych. Jeśli zadzwoni do ciebie ktoś podający się za wnuka czy siostrzeńca, porównaj numer, z którego dzwoni, z tym, który masz na liście.

Jeżeli wydaje ci się, że ktoś próbuje cię oszukać, nie wahaj się i powiadom policję. Możesz zadzwonić z telefonu stacjonarnego na numer 997 lub z komórki na 112. Poinformuj o swoich podejrzeniach. Każda informacja może być ważna! Nie obawiaj się – nawet jeśli informacje, które podasz, nie potwierdzą się, nie grożą ci żadne konsekwencje za zawiadomienie policji.


Krzysztof Tenerowicz:

Co robić w sytuacji, gdy padniemy ofiarą oszustwa?

Dorota Gorzkowicz:

Oczywiście w każdej sytuacji należy zacząć działać. Nie możemy zostawić sprawy bez odzewu i pozwolić sobie np. na spłacanie długów nie ze swej woli.

Do naszej kancelarii zgłaszają się np. klienci, którzy padli ofiarami klasycznych oszustw rozporządzenia majątkiem, czy to poprzez metodę „na wnuczka”, czy poprzez zwykłą kradzież. Zdarza się, że w mieszkaniu zjawiają się osoby, które podają się albo za akwizytorów, albo np. za osoby pracujące na zlecenie spółdzielni. Twierdzą, że muszą dokonać jakiegoś remontu czy przeglądu, i podczas gdy jedna osoba zagaduje ofiarę, druga dokonuje kradzieży. W przypadku kradzieży należy w pierwszej kolejności zgłosić się na policję. Jako poszkodowani będziemy mieć prawo uczestniczenia w całym postępowaniu, od momentu podjęcia czynności przez policję aż do postępowania sądowego. To ważne, by zgłosić kradzież – nie tylko żeby wyegzekwować swoje prawa i bronić własnych interesów, lecz także żeby zapobiec kolejnym kradzieżom. Jeżeli nie zareagujemy i nie zgłosimy przestępstwa, to istnieje ryzyko, że za kilka dni nasz znajomy otrzyma taki sam telefon i padnie ofiarą oszustwa.

Krzysztof Tenerowicz:

Jakie błędy popełniamy najczęściej?

Krzysztof Majcher:

Podpisujemy dokumenty, których nie czytamy. Zdarza się, że podczas pokazów czy prezentacji szukamy pretekstu, by odmówić zakupu. Stwierdzamy, że nie mamy pieniędzy. Na takie sytuacje firmy są jednak przygotowane i podsuwają gotową umowę kredytu. Proszę mi wierzyć, że zdarzają się nawet klienci, którzy podpisują umowę kredytu in blanco!

Mariusz Karp:

Nieuważność okazujemy również w związku z kartami bankomatowymi. Może się zdarzyć, że zgubimy portfel. Rzecz w tym, że niektórzy noszą w nim, obok karty, PIN zapisany na kartce!

Kolejnym problemem jest brak czujności w miejscach publicznych. Newralgicznym miejscem dla kieszonkowców są przystanki autobusowe. Do kradzieży dochodzi podczas wchodzenia lub wychodzenia z autobusu. Nie prowokujmy złodziei i nie chodźmy z otwartymi torebkami ani z portfelem na widoku.

Nasuwa mi się również na myśl kradzież pojazdu z ubiegłego tygodnia. Kierowca odpalił samochód, przygotował go do jazdy i wrócił po coś do domu. Pojazd zostawił jednak uruchomiony. Gdy właściciel wrócił, auta już nie było.

Apeluję także, by nie być obojętnym w sytuacji, gdy ktoś przez dłuższy czas nas obserwuje. Nie mówię, żeby od razu wzywać policję czy prowadzić dochodzenie, ale wystarczy podejść, zapisać numer rejestracyjny, zapytać kierowcę: „A do kogo pan przyjechał?”. To nie jest wścibskość, dbamy przecież o własne bezpieczeństwo. Nie należy jednak wdawać się w dyskusję, tłumaczyć, że mieszkamy sami, boimy się itd.

Gustaw Janas:

Wielokrotnie zdarzyło mi się, że pukałem do mieszkania i nikt nie otwierał. Gdy chwytałem za klamkę, okazywało się, że drzwi są otwarte, a w środku nikogo nie ma. Zdarzało się, że po chwili zjawiał się właściciel, tłumacząc, że wyszedł tylko na chwilę do sąsiada. Sami stwarzamy złodziejom okazje!

Uczestniczka spotkania:

Chciałam podzielić się historią, która niedawno mi się przydarzyła. Dostałam maila z wezwaniem do zapłaty za towar, którego nie kupiłam. Oczywiście wyglądało bardzo autentycznie – był adres firmy, numer konta. Naturalnie nie dokonałam wpłaty, ale pewnie zdarzają się osoby, które w obawie o wysokość odsetek itd. dokonują przelewów.

Krzysztof Majcher:

Zawsze w takich sytuacjach trzeba dokładnie sprawdzić, kto i w jakiej sprawie do nas pisze. Na pierwszy rzut oka wszystko może wydawać się w porządku, a dopiero gdy zagłębimy się w szczegóły wiadomości, okaże się, że np. mail został wysłany z Kajmanów czy innego egzotycznego państwa.

Kilka tygodni temu pewna firma podawała się za firmę windykacyjną Kruk i próbowała ściągać opłaty za abonament radiowo-telewizyjny. Duża grupa konsumentów się na to nabrała.

Dorota Gorzkowicz:

Jeżeli chodzi o wspomniane nakazy zapłaty, to w swojej działalności miałam kilka przypadków, w których klienci otrzymywali wezwania do zapłaty bądź gotowe faktury na określoną kwotę. Warto uważnie wczytać się w dokument, bo w treści może się znaleźć zapis, że mamy do czynienia wyłącznie z ofertą handlową i nie ma obowiązku uiszczania wskazanej opłaty. Należy też sprawdzić adresata wiadomości. Najczęściej rzeczywiste wezwania są wysyłane listem poleconym, bo firma windykacyjna musi mieć potwierdzenie, że otrzymaliśmy wezwanie. Jeśli nie zgadzamy się z żądaniem, to mając adres firmy, możemy wysłać odpowiednie pismo. Nawet jeśli dostaniemy już nakaz zapłaty z tzw. e‑Sądu w Lublinie i wydaje się nam, że postępowanie dzieje się niejako bez naszego udziału, to i tak mamy prawo złożenia sprzeciwu w terminie 14 dni od dnia doręczenia nakazu. Dla własnego bezpieczeństwa należy wnieść sprzeciw i wówczas dalsze postępowanie będzie już odbywać się z naszym udziałem, bezpośrednio na sali sądowej.

Firmy zajmujące się wyłudzaniem pieniędzy niekiedy same tworzą pisma łudząco podobne do wyroku sądu lubelskiego. Na każdym takim dokumencie musi jednak znaleźć się oznaczenie sądu, numer sprawy, informacje, z czyjego powództwa ona się toczy i jakiej kwoty dotyczy, wreszcie musi zawierać pouczenie o przysługujących nam prawach. Jeśli ktoś usiłuje państwa zmusić bezpodstawnie do zapłaty, trzeba po prostu bronić się na drodze sądowej.

Uczestniczka spotkania:

Opowiem historię, jaka przydarzyła się mojej mamie. Otóż zadzwonił do niej człowiek, który podawał się za prawnika. Poinformował, że mama otrzymała spadek z Francji, co akurat było prawdopodobne, bo mamy tam rodzinę. Mama umówiła się zatem w dogodnym dla niej terminie, pan jej nie ponaglał. Przyjechał o umówionej porze, dał znać, że jest pod domem, bo nie chce narażać mamy na stres z przyjmowaniem obcej osoby w domu. A więc zachowanie w pełni profesjonalne! Poprosił tylko mamę o zabranie dokumentów i pojechali do notariusza, gdzie mama miała otrzymać 40 tys. euro owego spadku. Tuż przed wejściem pan poklepał się po klapach marynarki i powiedział: „O, zapomniałem portfela, a będziemy musieli uiścić płatności”. Już nie pamiętam kwoty, ale było to 3000 lub 4000 euro. Pan poprosił mamę o uiszczenie tej opłaty. Na szczęście wzbudził tym jej czujność. Mama podziękowała za rzekomy spadek i wróciła do domu.

Gustaw Janas:

W podobnych sytuacjach na potrzeby późniejszego zgłoszenia próby oszustwa warto poznać pewne szczegóły, np. jaką kancelarię reprezentuje ta osoba, spisać numer rejestracyjny samochodu czy uzyskać dane z dowodu osobistego lub legitymacji służbowej. To wszystko ułatwi policji prowadzenie śledztwa.

Mariusz Karp:

Chciałbym też zwrócić uwagę, że zwłaszcza przed świętami organizowane są różnego typu zbiórki pieniędzy. Warto zachować czujność, gdy zechcemy przekazać komuś pieniądze. Zamiast wyciągać portfel, sięgnijmy tylko po drobne, żeby nie pokazywać, ile mamy pieniędzy w portfelu.

Na terenie naszego powiatu miały też miejsce sytuacje, w których oszuści zatrzymywali przejeżdżających kierowców. Tłumaczyli, że zepsuł im się samochód i potrzebują pieniędzy. Oferowali np. złote pierścionki w promocyjnej cenie. Oczywiście biżuteria wcale nie była wykonana ze złota.

Dorota Gorzkowicz:

Apeluję także o czujność w przypadku działalności różnych pseudoprawników. Jeśli zgłosi się do nas ktoś, kto podaje się np. za adwokata, radcę prawnego czy notariusza, to możemy sprawdzić tożsamość tej osoby. Krajowa Rada Radców Prawnych czy nawet okręgowe rady adwokackie prowadzą rejestry i umożliwiają wyszukanie konkretnej osoby za pomocą wyszukiwarki w internecie. Wystarczy wpisać imię i nazwisko, wybrać odpowiednie terytorium i jeśli nie mamy do czynienia z oszustem, to pojawią się informacje o danym prawniku. Zawsze też można poprosić, chociażby przez telefon, o podanie numeru legitymacji, ma ją każdy adwokat i radca prawny, i na tej podstawie sprawdzić dane osoby w rejestrze.